środa, 7 września 2016

Kocham Krem 1

                To był pierwszy dzień Cream w nowej szkole. Po wielu trudach włożonych w dostanie się na upragniony profil, mogła wreszcie odetchnąć akademickim powietrzem i cieszyć się życiem.
                Cały czas przyłapywała się na wypatrywaniu w utęsknieniu sylwetki wysokiego lwa, za którego uśmiechem zdążyła się porządnie stęsknić przez ostatni tydzień wakacji.
                Zmierzając na setne któreś piętro uczelni, gdzie miały się odbyć jej pierwsze zajęcia, czuła się niezwykle obco, gdy mijała swoich rówieśników. Wszyscy byli jakoś dziwnie otwarci i komunikatywni. Dziwni ludzie. -,-
                Nagle zadzwonił dzwonek. Cream zorientowała się, że nie jest nawet w połowie drogi na wyznaczone piętro. Przerażona perspektywą spóźnienia się na pierwsze zajęcia, przyspieszyła i pokonywała po dwa schody na raz. Przebiegła sprintem korytarz, dopadając do kolejnych schodów.   Jednak gdy chciała skrócić sobie drogę przeskakując z jednej partii schodów na drugą, oczywiście musiała mieć pecha i na kogoś wpaść. Jednak to nieszczęście natychmiast zamieniło się w szczęście, gdyż wpadła prosto w ramiona Żara, który za pomocą telekinezy uratował swoje i jej książki przed upadkiem i pewną śmiercią.
                - Dokąd się pani tak spieszy? :) - zapytał lew nieziemsko zadowolony z przypadkowego spotkania w tak miłych okolicznościach. - Przypominam, że bieganie po korytarzach jest zabronione.
                Zarumieniona Cream z trudem próbowała opanować trzęsące się z wysiłku nogi. A może trzęsły się z przejęcia? Dziewczyna niechętnie oderwała się od lwiej klaty i spojrzała nieśmiało w rozpromienioną twarz mistrza.
                - N-nie wiedziałam, p-przepraszam 😢 - wyraziła skruchę biedna, naiwna Cream.
                - Wybaczę to karygodne zaniedbanie, jeśli dasz się wyciągnąć na herbatę. - Ujęty smutkiem i wyrzutami sumienia dziewczyny, Żar zagarnął wszystkie książki i objął króliczkę w talii, kierując się z powrotem w dół. Nie wyglądało na to, żeby w ogóle oczekiwał z jej strony odpowiedzi. A co dopiero odmowy.
                - T-teraz?! - pisnęła Cream z nutką paniki.
                - Chyba nie masz teraz w planach niczego ważniejszego ode mnie? : / - zapytał groźnie Żar, unosząc brew.
                - M-mam teraz wykład z geografii jakiejśtam ;-; - jęknęła uroczo.
                Profesor nad profesorami z gracją prowadził ją dalej w sobie tylko znanym kierunku.
                - Czy usiłujesz sugerować, że jakiś wykład jest > niż herbata ze MNĄ? - zapytał z oburzeniem.
                - Ależ skąd! - zaprzeczyła szybko Cream, z rozpaczą próbując zaakceptować fakt, iż jej pierwsza lekcja przepadnie na wieki i do końca życia nie nadrobi zaległości.
                - To dobrze :) - ucieszył się lew, władczo prowadząc Cream do pomieszczenia na sto pierwszym piętrze, które zdaje się spełniało funkcje jego prywatnego gabinetu.
                Została poproszona o zajęcie miejsca w salonie na wygodnej kanapie, a gospodarz zabrał się za przygotowanie herbaty. Wyglądało to tak, że od razu usiadł obok Cream, a telekineza zajęła swoje stałe stanowisko w kuchni.
                To spotkanie przebiegło zupełnie inaczej, niż ich pierwsze. Rozmawiali ze sobą w miłej atmosferze dobrych kilka minut, aż telekineza podała im herbatę.
                Jednakże gdy napar znalazł się na stole obok, dziewczyna siedziała już na kolanach mistrza. Zaraz potem pogrążyli się w namiętnych pocałunkach, a niedługo później Cream leżała już na miękkiej sofie, a Żar nad nią. Kremowa króliczka już ani trochę nie żałowała, iż wykład był zmuszony odbyć się bez niej.

                Herbatę wypili dopiero po fakcie. Smakowała miłością, namiętnością i żarliwością.

                Od tego pamiętnego zdarzenia Cream każdy dzień zaczynała lub kończyła w gabinecie Żara, a czasem nawet w jego klasie po wykładzie z kultury Amrii. Ta rutyna sprawiła, że z przyjemnością wstawała rano i pokonywała dystans z pokoju aż na uczelnię. To jest jakichś kilka metrów.
                Jednak pewnego felernego dnia Cream, nie spodziewając się niczego, schodziła tanecznym krokiem po schodach ze sto pierwszego piętra po namiętnej randce z Żarem. O tej porze nie było tu już nikogo. Nie myślała o niczym innym, by tylko dostać się do domu, wziąć namiętny, gorący prysznic i rozkoszować się mangami. Gdy po kilkudziesięciu minutach stanęła w korytarzu na nieznanym sobie piętrze, poczuła, że coś jest nie tak. Droga z lwiej jaskini na dół nigdy nie była tak czasochłonna. Pomyślała, że dłuży jej się przez zmęczenie po długich i męczących zajęciach & jeszcze dłuższej randce, więc szła dalej.
                Ale przemierzaniu identycznych korytarzy i schodów nie było końca. Króliczce przeszło przez myśl, że być może pomyliła się na którymś rozwidleniu, jednak według jej kalkulacji znajdowałaby się już kilkaset metrów pod ziemią, a przez zdobione okna i witraże wlewało się popołudniowe słońce.
                Wreszcie zdenerwowana postanowiła na przekór wchodzić po schodach z powrotem. Z początku powoli, potem stopniowo coraz szybciej, bo traciła już cierpliwość.
                Zaczęła biec.
                Gdy próbowała skrócić sobie drogę przeskakując z jednej partii schodów na drugą, oczywiście musiała mieć pecha i na kogoś wpaść.
                - Dokąd się pani tak spieszy? ; ) Przypominam, że bieganie po korytarzach jest zabronione.
Cream poczuła deja vu. Z początku była przekonana, że znowu wpakowała się na klatę Żara, lecz coś tu się nie zgadzało. Otóż jej przeszkoda nie przytuliła jej natychmiast po zaistniałej kolizji oraz dysponowała całkowicie innym głosem. Ten był szorstki, oschły i nieprzychylny. Króliczka spojrzała w twarz stojącego przed sobą mężczyzny i od razu odskoczyła. To definitywnie nie był Żar.
                Mężczyzna miał śnieżnobiałą karnację i ostry czarny mejkap na oczach. Jego kruczoczarne, równiuteńko ścięte włosy opadały na ramiona białego, nienagannie ułożonego garnituru. Gracji dodawała mu laska, o którą się podpierał.
                Spoglądał na nią świdrującymi oczami z wrednym uśmieszkiem.
                - Przepraszam, to się już nie powtórzy ; ///// - odwarknęła Cream, którą kilkukiloetrowa podróż po schodach wytrąciła z równowagi.
                - Musi pani być niesamowicie pewna swojego szczęścia, skoro z taką lekkością łamie pani reguły panujące na uczelni - kontynuował pouczenie.
                Cream nie miała pojęcia co to reguły.
                Poza tym była aktualnie bardziej pochłonięta odkryciem, iż gość, na którego wpadła miał znacznie bardziej zadbane paznokcie, niż ona. Włosy też były nieporównywalnie lśniące, gęstsze i miały wzorowe końcówki. Co do mejkapu... nie było nawet do czego porównywać. Cream przed randkami z Żarem miała tylko chwilkę, by bazgrnąć sobie dwie kreski na powiekach w nadziei, że będą się chociaż wydawały równe. Jego były po prostu symetrycznym arcydziełem.
                (Pedał.)
                Cream nie zerkała już na nic innego, bo dostawała kompleksów.
                - Nie wiem, o czym pan mówi - warknęła.
                - "Pan profesor", kochanie :) - odwarknął jadowicie. - Chciałbym cię uświadomić, że to ja przeprowadzam egzaminy wstępne na tym - MOIM - wydziale, jednak Żar w przeddzień II tury egzaminów  poprosił mnie, żebyśmy się zamienili, a ja nie potrafię odmówić, gdy spoglądają na mnie te piękne, bezdenne oczy, ah - rozmarzył się, będąc jednocześnie na siebie złym.
                Cream chyba właśnie rozmawiała z mistrzem wydziału kulturoznawstwa. Cieszyła się bardziej niż kiedykolwiek, że to Żar ją egzaminował. Ach, to było coś.
                - O ile pamiętam, zdała pani wzorowo jako jedyna. Nie mogę się doczekać, aż na zajęciach olśni nas pani swoją erudycją na temat wszelakich kultur oraz żywo zaistnieje w każdej dyskusji na forum klasy. :)
                Tak. Krem zdecydowanie tymi cechami i możliwościami dysponował. Speszyła się.
                - T-tak, ja również :)"""" - odparła bez przekonania.
                Profesor spojrzał na zegarek.
                - Ah, późno już. Pragnąłbym cię tylko poinformować, iż wchodzenie w związki z wykładowcami nie jest przeze mnie najlepiej postrzegane - warknął, po czym dodał szeptem: - Szczególnie z Żarem.
                Krem wyczuł podtekst.
                - Jeśli pani postępowanie się nie zmieni, chyba nie dojdziemy do porozumienia w sytuacjach, gdy zajdzie taka potrzeba. :) To byłby prawdziwy PECH dla kogoś, kto ledwo przechodziłby z klasy do klasy, jednak ty jesteś wzorową studentką, więc chyba nie ma się czym martwić, prawda?
                Zanim kremowa zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, tamten zniknął, zostawiając ją samą.
                Króliczka postanowiła nie przejmować się groźbą profesora i ruszyła w swoją stronę. Nareszcie udało jej się wydostać z labiryntu.
                Niestety, na jego końcu czekał na nią minotarł.
                - Ju fakin pis of krem!!!!!!!!!!!!!!! - doszły jej uszu wyzwiska rzucane przez Misi, którego z początku nie zauważyła, dopóki nie spojrzała w dół. - Jak mogłaś nie przyjść na pierwszy wykład!!!!!!!!!!!!!!! Przez cb koło mnie wepchnęli się Des i Thi!!!!!!!!!!!!! Przede mną siedzi cała zgraja lisów!!!!!!!!!!!!! A za mną jest ściana!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zostało ci tylko miejsce w pierwszej ławce ty kutasie!!!!!!!!!!!!!!!!!! I to koło Halla!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
                Załamany Krem tłumaczył sobie, że sam sobie zapracował na taki los.
                Postanowiła zaakceptować swoje fatum i siedzieć tuż przed wykładowcami do końca życia.
Mimochodem zastanawiała się, czy inni nauczyciele są chociaż w połowie tak seksi jak Żar. Wtedy jakoś udałoby się znieść tę karę.
                A potem przypomniała sobie, że będzie też doświadczać wykładów z tym... kolesiem w pedalskim garniaku. Wzdrygnęła się.

                Miś nalegał, by Kremowa skoczyła z nim do parku na pokemony, żeby mógł jej opowiedzieć ze szczegółami przebieg wykładu geografii, który przegapiła i zaspoilerował na wstępie, że profesor geografii jest super seksi. Cream z bólem serca musiała odmówić, gdyż była już umówiona z mangami.
                Po wielu ciężkich zmaganiach wreszcie dała radę wyjść ze szkoły. Popędziła do swoich mang i prysznica, które oczekiwały przez cały dzień swojej właścicielki. Wreszcie mogła się zrelaksować i zapomnieć o tym, co zaszło. Oczywiście poza herbatką z Żarem. To wspominała nieprzerwanie z wypiekami na twarzy.

                Wieczorem zadzwonił do niej Żar z zapytaniem, czy nie miałaby ochoty spotkać się z nim przy romantycznej kolacji. Po całym dniu namiętnego związku Cream nauczyła się, że jemu nie wolno odmawiać.
                Zaraz potem zadzwonił Misi i z maślanymi oczkami pytał, czy Krem nie miałby może ochoty wpaść i pooglądać z nim filmów albo anime. Króliczka dostała wolność wyboru gatunku.
                Cream z bólem serca musiała odmówić przyjaciółce, obiecując jej, że na pewno będą mogły ponołlajfić jutro. Złamane misiowe serduszko napełniło się nadzieją i zgodziło się poczekać 24h do jutra.
                Tak naprawdę pogrążyło się w głębokiej depresji i poszło grać w lola.
                Po pięciu minutach randki w eleganckiej restauracji Cream jak na razie rozlała napój tylko dwa razy i tylko na swoją sukienkę. Nie przejęła się tym ani trochę, bo Żar zareagował na oba wypadki swoim przesłodkim śmieszkiem pełnym empatii i pocieszenia i pomógł jej się wytrzeć.
                Zaczęła nieśmiało rozważać rozlanie jeszcze odrobiny herbaty na klatkę piersiową. Albo niżej.                Jednak postanowiła zachować ten pomysł na kiedy indziej.
                Podczas kolacji zapytała Żara niewinnie o profesora, który był jej niedoszłym egzaminatorem.
                - O, spotkałaś już Amona? :) - odparł pytaniem na pytanie. Wyglądał na zadowolonego, że poruszyła ten temat. - Mon to mój najlepszy kumpel. Spoko gość. :)
                Oho, czyżby "Mon" był w strefie przyjaźni i dlatego tak bardzo jej nie lubił?
                - Jest mistrzem wydziału psychologii. I kulturoznawstwa. I jeszcze kilku innych. Studenci go uwielbiają. Właściwie ma w tej szkole większe wpływy ode mnie. Ale tylko to. ; )))))
                Cream wdzięcznie zachichotała. Następnie zapytała co to dla niej oznacza.
                - Do Amona lecisz, jak masz jakiś problem i chcesz na przykład wydłużyć sobie termin albo coś przełożyć, jeśli cię oleje, to wtedy biegniesz do mnie, ale Mon jeszcze nikomu nie odmówił :) - tłumaczył lew.
                Dlaczego Krem miał wrażenie, że będzie tym pierwszym nieszczęśnikiem, który będzie musiał pisać wszystko w terminie? Uświadomiła sobie, że ma kosę z mistrzem kilkuset wydziałów, na którego nawet nie będzie mogła złożyć skargi, bo jest "kumplem" Żara.
                Na jego nieszczęście tylko kumplem, hehehe.
                Reszta kolacji upłynęła bardzo miło. Już więcej prawie nic nie wylała.
                Jedynie pod koniec Żar wspomniał o czymś, co bardzo zaniepokoiło króliczkę. Powiedział, że Amon jest czarodziejem. Zaśmiał się przy tym, że gdyby chciał kogoś uwalić, po prostu rzuciłby na swoją ofiarę klątwę, przez którą prześladowałby ją pech. Ale Mon nikomu by tego nie zrobił.
                Biedny, naiwny Żar. Kremowa zastanawiała się, czy czasem nie została w ten sposób przeklęta.
                Niee.
                A może?
                ...
                Cream postanowiła przetestować, czy jej szczęście nadal istnieje.

                Kremowa zaczęła powątpiewać w swoją fortunę, kiedy tylko rozstała się z lwem, który odprowadził ją aż pod akademik, i wróciła do pokoju. Okazało się, że zostawiła otwarte okno i szalejący na dworze wiatr spowodował chaos i zamęt, zrzucając absolutnie wszystko z półek, rozszarpując zeszyty z notatkami oraz wylewając na biedne mangi wodę z wazonu, w którym dawniej stały kwiaty od Żara. A co najgorsze i najstraszniejsze, wiatr wydobył też ciastka z szafki nocnej i bezlitośnie rozkruszył je doszczętnie o podłogę. Nie dało ich się już odratować.
                Załamana króliczka zabrała się za sprzątanie, opłakując ciasteczka, mangi oraz swoje prace domowe.

                Tej nocy Cream miała poważne problemy z zaśnięciem.
                Wierciła się z boku na bok, próbowała odnaleźć wygodną pozycję, jednak jej starania zakończyły się fiaskiem. Chciała wstać i przeczytać coś na dobranoc, lecz wiatr pozbawił ją wszystkich zapasów. Zrezygnowana położyła się na wznak w nadziei, że kiedyś zaśnie.
                Udało się to dopiero nad ranem, kwadrans przed budzikiem. Kremową nikczemnie wyrwano z kilkuminutowego snu. Pozbawiona chęci do życia dziewczyna powoli uniosła się z łóżka i przystąpiła do niezwykle powolnego i ospałego wykonywania porannych czynności.
                Gdy wychodziła na zajęcia zorientowała się, że założyła dwie różne skarpetki.
                Misi czekał na nią przed szkołą. Wyglądał na równie pogniecionego, co ona. Widocznie znowu nie przespał nocy, obiecując sobie, że wyłączy topisia po pierwszej wygranej, po czym przegrał 10 pod rząd.

                Po drodze do klasy Cream opowiedziała przyjaciółce o nieszczęściu, jakie dotknęło jej sypialnię. Miś zażartował, że to pewnie pan od gegry mścił się na niej za nie przyjście na jego wykład.            Widząc, że króliczka potraktowała jej spekulacje całkiem poważnie, sprostowała, iż było to niemożliwe. Podobno profesor od gegry nie pozwoliłby żadnemu ciastku się zmarnować, a co dopiero umrzeć w cierpieniach na podłodze.

środa, 31 sierpnia 2016

Kocham Krem 0.1

                Cream była zdenerwowana. Jej kremowe ciało trzęsło się jak galaretka. Nie mogła usiedzieć w miejscu, miała ochotę wstać i chodzić po korytarzu w tę i z powrotem, jednak powstrzymywała ją obecność kilkunastu innych osób, którzy podobnie jak ona oczekiwali na egzamin wstępny w nadziei, że dostaną się do najbardziej elitarnej uczelni w kraju, jeśli nie na świecie.
                Króliczka przystępowała do niego dlatego, że jej najcudowniejsza, najmądrzejsza, najseksowniejsza oraz najlepsza w lig of ledżends przyjaciółka na całe życie wybrała sobie tę uczelnie spośród miliona innych, które znacznie bardziej odpowiadałyby biednej, zjadanej teraz przez stres dziewczynie. Co najgorsze, Misi zdążył już się do niej dostać w pierwszej turze, a kremowa zwlekała z decyzją aż do ostatniego terminu. Cream nawet bała się myśleć, co by się stało, gdyby jej się teraz nie powiodło. Czuła niesamowitą presję. Wszystko przez Misi.
                Na domiar złego króliczka miała jako pierwsza przystąpić do egzaminu. Wolałaby być ostatnia i przeczekać cichutko na swoją kolej w nadziei, że coś się wydarzy i nie będzie musiała przez to przechodzić. Może ktoś podłoży ładunki wybuchowe i zdetonuje cały kompleks budynków. Albo ktoś wybuchnie ją. Niestety, nie zapowiadało się na żaden atak terrorystyczny i dziewczyna zmuszona była żyć dalej.
                Korytarz, podobnie jak cały wystrój Akademii, był bardzo bogaty i obszerny. Pomimo obecności wielu osób w jednym miejscu, nie panował tu żaden ścisk. Wokół Cream pełno było dwudziestolatków, którzy żywo dyskutowali o swoich aspiracjach. Jeśli były wśród nich laski, to ona żadnych nie dostrzegła. Westchnęła cicho i użalała się w duchu, jak to trudno żyć na świecie, w którym kobiety stanowią zaledwie ćwierć społeczeństwa. Ech, przeklęte skąpe zbroje.
                Nagle wśród kandydatów nastąpiło poruszenie. Ktoś dostrzegł kroczącego dumnie korytarzem wysokiego lwa o bujnej złotej grzywie. Za nim powiewał płaszcz w barwach akademii.
                Mimo pewnego i majestatycznego kroku, miał ręce zakopane głęboko w kieszeniach spodni i rękawy podwinięte za łokcie. Był oszałamiająco seksowny. Ale nie tak jak Misi.
                Przyszli studenci wstali, wyrażając tym szacunek wobec mistrza. Tak naprawdę tylko próbowali się podlizać. Było to zjawiskiem obrzydliwym w oczach Cream. Ona jako jedyna nie powstała. Miała swoją godność. A tak naprawdę perspektywa bycia pierwszą do odstrzału po prostu ją sparaliżowała i nie była w stanie się ruszyć.
                Lew rozejrzał się ze znużeniem po komnacie. Jego duma mistrza wydawała się z trudem trawić obecność tych wszystkich bronzów, którzy łudzili się, że w jego dyw- szkole znajdzie się dla nich miejsce. Po chwili przenikliwe spojrzenie lwa napotkało spłoszone i przerażone oczy Cream.        Wyraz jego twarzy zmienił się momentalnie. Uśmiechnął się uśmiechem wprost nieziemskim, przesłodkim oraz kochanym, napełnił łopoczące serduszko Cream gorącem i rzekł krótko, sprawiając, że króliczka zaczęła się roztapiać i jednocześnie drżeć z rozpaczy:
                - Zapraszam na egzamin. ;)))
                Cream zastygła w miejscu. Nie mogła zrobić ani kroku w kierunku masywnych drzwi, które lew właśnie dla niej uchylił. Widząc, że króliczkę obezwładnił stres, uśmiechnął się jeszcze kochaniej i pomógł jej przekroczyć próg, obejmując ją ramieniem. Wszystkie wnętrzności oraz zewnętrzności Cream po prostu dygotały. Mimo tego, że dawała radę iść o własnych siłach, wysoki lew ani trochę nie wycofał swojej silnej ręki i nadal przytulał króliczkę do swojego boku coraz mocniej i pewniej, prowadząc ją ku końcowi sali, gdzie znajdowały się drzwi do kolejnej sali. Luthenford był aż przesadnie rozbudowany. Jednak długa droga nie przykrzyła jej się dzięki temu, iż mężczyzna cały czas szeptał jej do uszka słodkie rzeczy. Przedstawił jej się jako Żar. Zapewniał, że test będzie dziecinnie prosty i na pewno nie będzie miała żadnych problemów z jego przejściem.
                Dotarli nareszcie do sali egzaminacyjnej, w której centrum stało pokaźne biurko.
Dziewczynę na nowo zaczął zjadać stres, a zdążyła już wyluzować dzięki nastawieniu i bardzo, bardzo indywidualnemu podejściu mistrza.
                Lew zostawił króliczkę przed biurkiem i zgarnął leniwie kilka porozrzucanych na nim kartek, złożył je w plik i przekazał w jej ręce. Nim dziewczynie udało się przeanalizować sytuację i odgadnąć tożsamość wręczonej jej makulatury, tamten znowu znalazł się koło niej. Bardzo, bardzo koło niej. Pochylił się nad nią tak, że czuła jego oddech na swoim karku i usłyszała jak mówi łagodnym szeptem, który momentami przechodził w mruczenie:
                - Moja chrześnica, moje Misiątko <3 poinformowało mnie, że jego bff ma dziś egzamin wstępny. Zaznaczyło przy tym, że jeśli jakimś sposobem jego wynik okaże się negatywny i nie będą razem studiować, to moje Misiąteczko rzuci szkołę i wyjedzie z kraju, żeby zamieszkać z kochankiem. Rozumiesz, że nie mogłem do tego dopuścić ; ) - szeptał lew, odgarniając kosmyki włosów Cream za jej uszko.
                Króliczka przeczuwała, że Misi musiał maczać w tym palce.
                Żar wyjaśnił, że oddał jej właśnie wszystkie potrzebne dokumenty oraz podpisaną przez siebie umowę. Powiedział niedbale, że może ją sama podpisać i przynieść mu kiedy jej będzie wygodnie.
                Zakręcona dziewczyna stała, ściskając kurczowo papiery w swych króliczych rączkach i myślała co ma teraz zrobić. A właściwie co wypada w takiej sytuacji zrobić. Żar nie dał jej się długo zastanawiać.
                - Jedyne czego chcę w zamian to twoje usta, śliczna :) - oznajmił lew, zapierając się wygodnie o biurko.

                Kremowa nie pragnęła niczego innego, a jednocześnie było to ostatnią rzeczą, którą chciała mu zaoferować w zamian. Była zbyt grzeczna i niewinna, by tak po prostu uwodzić wszystkich napotykanych na swojej drodze mężczyzn i oddawać im swe usta, by osiągnąć cele, na które inni muszą ciężko pracować.
                Ale widząc wyczekujące i chętne spojrzenie przepięknych, błękitnych oczu Żara, zaraz o wszysykim zapomniała i wspięła się na palce, by złożyć na jego policzku kremowy pocałunek pełen wdzięczności, miłości i szczęścia.
                Cieszyła się, że lew spokojnie i bez szaleństw przeszedł przez jej okazanie dozgonnej wdzięczności, jednak bardzo się przejechała na okazaniu mu nadmiernego zaufania.
                Otóż nim się spostrzegła, Żar chwycił ją pewnie za biodra i przycisnął do siebie, w zupełności oddając się namiętnemu i żarliwemu pocałunkowi prosto w usta.
                W desperackiej próbie ucieczki i zyskania odrobiny przestrzeni udało jej się jedynie oprzeć biodrami o biurko, jednak efekt oddalenia był tylko tymczasowy. Jej plecy znalazły się na blacie wielkiego, drewnianego stołu, a wielki lew stał nad nią, swoimi silnymi ramionami przygważdżając jej rączki do stołu, by nie próbowała się stawiać. Próbowała w panice wypowiedzieć kilka słów na raz, lecz udało jej się tylko wykrztusić rozpaczliwe: A-ale?!, mając przed oczami jego słowa, w których zapewniał, że chce tylko jej ust.
                - Widzisz, tak się składa, że to był bardzo, bardzo zobowiązujący całus ; ))) - odmruknął Żar, spoglądając z głodem w oczach na jej szyję.
                Jednak Cream, widząc Żara z tej perspektywy i czując bliskość między nimi, całkowicie zrezygnowała z jakichkolwiek prób stawiania oporu. Był po prostu za hot, by nie skorzystać z okazji, która mogła się już nie nadarzyć.
                Lew nie tracąc czasu rozpiął guziki śnieżnobiałej bluzeczki Cream, odsłaniając jej RÓŻOWY staniczek. <3
                Żar zamruczał ze smakiem, wodząc subtelnie dłońmi po jej zakrytych jeszcze piersiach.
                Dotyk mężczyzny onieśmielił Cream, jednak pragnienie ujrzenia nagiej klaty lwa było silniejsze od powstrzymujących jej zahamowań. Podniosła się do pozycji siedzącej, nie zrywając kontaktu wzrokowego, zsunęła Żarowi z ramion płaszcz, rozpięła pospiesznie jego koszulę i pocałowała go łapczywie w usta, zarzucając mu ręce na kark i przytulając się do jego obnażonego torsu jak mogła najmocniej. Wyraźnie mu się to podobało. Objął króliczkę w talii i przycisnął mocno do swojego łona. Drżące z podniecenia nogi dziewczyny zacisnęły się wokół bioder partnera. Poczuła coś twardego na swoim kroczu.

                - Ż-żar? 😳 - jęknęła , odklejając się od ust lwa i spoglądając mu nieśmiało w oczy, rumieniąc się do czerwoności. Pomyślała skromnie, iż musiała się mu bardzo podobać.
On odpowiedział jej najseksowniejszym na świecie uśmiechem, a ciało Cream natychmiast stało się gotowe na wszystko.
                Żar od razu to wykorzystał i posunął się do odważniejszych czynności. Jego ciepłe dłonie pieściły wrażliwe kremowe uda, podczas gdy królicza szyja była wręcz pożerana. Uczucie lwich kłów na delikatnej skórze sprawiało, że jej pragnienie osiągało poziom krytyczny.
Nim Krem się spostrzegł, ręka Żara powędrowała pod jej spódniczkę. Czuła, jak głaskał jej intymne miejsca.
                - Jesteś już tak nieprzyzwoicie mokra ; ) - szepnął do jej uszka, przy okazji je przygryzając, w międzyczasie zsuwając z niej majteczki.
                Oddech Cream przyspieszył, gdy poczuła chłód na swoich wrażliwych sferach. Żar ponownie przystąpił do dotykania jej wejścia, posunął się dalej. Królicze serce zabiło jeszcze szybciej, gdy lew wsunął powoli w nią jeden palec. Jej kręgosłup wygiął się i miał w tym momencie ochotę opaść bezwładnie na blat, jednak ona przytulała się kurczowo do barku swojego faceta, pojękując cichutko z rozkoszy.
                Żarowi ciche jęki jednak nie wystarczyły i dołożył też drugi palec, posuwając nimi niespiesznie w głąb króliczki i z powrotem.
                Cream zapłonęła żądzą. Wodziła swoimi małymi, miękkimi rączkami po klacie lwa, schodząc nieśmiało w dół. Miała nadzieję, że mistrz sam się przed nią obnaży, jednak nie wyglądało, że miał taki zamiar.
                Żar spoglądał na nią z wyczekiwaniem. Nie było innego wyjścia. Musiała dobrać się do niego sama. Ułatwił jej to tylko o tyle, że wycofał z niej palce, by się nie rozpraszała. Brązowooka piękność czuła się prowokowana, gdyż brakowało jej ciepła rąk Żara między nogami.
                Cream drżącymi łapkami z trudem rozpięła jego pas, a następnie spodnie. Zsunęła je odrobinę w dół i już tylko czarne bokserki stały na jej drodze do celu.
                Zatrzymała się i spojrzała jeszcze raz w jego twarz, jak gdyby oczekując sprzeciwu. Jednak błękitne oczy tylko zachęcały ją do kontynuowania. Zrozumiała, że wydano jej pozwolenie na dotknięcie i wydobycie zawartości skrywanej do niedawna przez jego spodnie.
                Musnęła jeszcze dość subtelnie jego przyrodzenie, a po chwili mogła już oglądać je z zapartym tchem. Bardzo, ale to bardzo paliła ją ochota, by objąć je swoimi łapkami. I tak też zrobiła.
Cream chwyciła go bardzo niepewnie. Był duży i twardy. Słyszała wyraźnie, jak lew w odpowiedzi zamruczał i zbliżył się do niej jeszcze bardziej. Wziął jej roztrzęsioną dłoń w swoją i pokazał, w jaki sposób chciał, aby go głaskała. Króliczka powtarzała ten ruch coraz pewniej, absolutnie porzucając jego oczy, by w podnieceniu kontemplować kształt i rozmiar jego męskości.
                Żar, któremu wysiłki dziewczyny sprawiały dużą przyjemność, zmuszony był zatrzymać jej cudowną rączkę. Położył ją ponownie na bezlitośnie zimny drewniany blat biurka i zdjął nareszcie jej staniczek. Z czułością pieścił językiem sutki swojej bej, w międzyczasie wyciągając coś z kieszeni spodni.
                Cream jęczała i wzdychała bezradnie przez nagłą falę przyjemności, gdyż poza ciepłym i wilgotnym językiem lwa, poczuła też jego męskość między swoimi udami. Wiedziała, że właśnie teraz i na niej zabójczo przystojny blondyn zakładał gumkę, celowo muskając jej nadwrażliwą obecnie skórę.
                To było wręcz nieznośne.
                Żar z satysfakcją spoglądał na Cream, która pojękiwała i piszczała błagalnie, mając już dość jego prowokacji.
                Lew zlitował się i uniósł spódniczkę dziewczyny. Tak jak wcześniej przejechał kojąco rękami po jej gorących udach, jednak tym razem jakby bardziej mu się spieszyło. Kremowa poczuła w sobie jego palce, a członek na sobie. Miała wrażenie, że już dłużej nie wytrzyma. Jej biodra poruszały się nieśmiało do przodu i do tyłu, zachęcając mężczyznę do działania.
                - Niecierpliwy z ciebie króliczek, hm? <3 - Żar zaśmiał się wdzięcznie, z wrednym uśmieszkiem patrząc na szybko poruszającą się klatkę piersiową swojej niecierpliwej ofiary. Nie potrafił już dłużej kazać jej cierpieć. Ostrzegł ją tylko jeden, jedyny raz i nareszcie wszedł w nią, najdelikatniej jak mógł posuwając się powoli do przodu, żeby Cream zdążyła dostosować się do jego grubości.
                Króliczka pojękiwała, czując ból rozszerzających się mięśni. Gdy Żar wszedł już w całości, pochylił się nad nią i objął jej twarz swoimi wielkimi dłońmi, odgarniając spocone włosy z czoła i całując je z poczuciem winy, nie ważąc się nawet drgnąć, by nie sprawiać jej więcej bólu. Kremowa otoczyła go ramionami i trzymała się kurczowo jego pleców, które kochała całym serduszkiem.
                Na szczęście cierpienie nie trwało długo i po chwili Cream chciwie sama zaczęła posuwać biodrami. Żara nie trzeba było zachęcać.
                Żara nie trzeba było zachęcać. Zaczął poruszać się nad nią, z początku powoli, a potem coraz szybciej, gdyż miał świadomość tego, że króliczka nie wytrzyma zbyt długo. Przytrzymywał jej ręce na biurku oraz nie spuszczał z niej bezlitosnego spojrzenia, nie pozwalając jej w żaden sposób kryć swoich reakcji. Było to jakże okrutne i podniecające jednocześnie.
                Cream miała wrażenie, że w miejscu ich złączenia powstało i potęgowało się dziwne, przyjemne ciepło. Na szczęście Żar pod koniec uwolnił jej ręce i mogła zaplątać je wokół jego karku, dobierając się do lwich ust i kryjąc swą zarumienioną do granic możliwości twarz w złotych lokach.
                Po kilku ruchach więcej poczuła, że dochodzi, a ciepło rozeszło się po całym kremowym ciele, odbierając jej wizję oraz kontrolę nad sobą. Jej załamujące się westchnienia były muzyką dla uszu lwa. Z przyjemnością spoglądał, jak Cream wyginała się do tyłu, przygryzując kłykieć przez nagły napływ dzikiej rozkoszy.
                Zdecydował się nie przeciągać więcej ich zbliżenia i doszedł chwilę po niej, całując swoje ulubione miejsce na jej karku.

                Cream jeszcze przez jakiś czas leżała bezwładnie na stole. Czuła niesamowitą satysfakcję. Niczego nie żałowała. Wreszcie Żar skądś wrócił (nie zauważyła w ogóle, że zniknął), pomógł jej się podnieść i posadził ją sobie na kolanach, siadając w wygodnym fotelu za biurkiem. Nadszedł teraz czas na czułości i tulenie. Cream trochę zajęło, zanim się otrząsnęła i zaczęła rozmawiać ze swoim egzaminatorem.
                A na koniec wypili razem szybką herbatę, bo czas egzaminu i tak już im się sporo wydłużył.


                Gdy opuściła salę egzaminacyjną, Cream słyszała tylko, jak Mistrz oznajmia, że rekrutacja została oficjalnie zakończona i oddelegował wszystkich pozostałych niedoszłych studentów. Później krążyły legendy, że zrobił to z kącikiem ust uniesionym w bezlitosnym uśmiechu.
                A potem zniknął w przeciwnym korytarzu jak gdyby nigdy nic, puszczając jej oczko i ponownie chowając ręce do kieszeni.
                Zrozpaczeni kandydaci nie śmieli podważać decyzji Mistrza, więc łkając i ze spuszczonymi głowami poczłapali do wyjścia.

                Cream zerknęła na dokumenty, które otrzymała. Wyczytała z nich, iż został jej wynajęty na własność pokój trzyosobowy z balkonem i piwnicą.
                Oczy jej się świeciły. Tyle prywatności. Tyle miejsca wolnego od dziwnych randomów. Tyle miejsca na stakowanie jej kochanych mang. <333 Postanowiła, że mangi będą spały koło niej, książki w osobnym łóżku, anime będą musiały dzielić się trzecim łóżkiem z topisiem.